czwartek, 18 października 2012

rzecz o dwóch szklankach do połowy...

-kocham soboty i niedziele,
 kocham soboty i niedziele!
wyśpiewuje Mik.
I dalej:
-I nawet w piątek mam niedzielę!

Na co eM lekko znużonym głosem:
-w takim razie w sobotę masz poniedziałek, bez sensu...

poniedziałek, 15 października 2012

kakałko

- nie mam nóg i poproszę o słomkę! - wyrzucił jednym tchem mik, sprytnie wyprzedzając moje ewentualne pytanie.

no to dostał.
przed kąpielą.
miki rozebrany, nakręcony, podskakuje i macha rękami.
-mama, mama! czy ja jestem na pewno CAŁY goły?

tak, jest cały goły, potwierdzam, włazi do wanny.

-magda, magda! a masz pępek?!
parskamy z eM.
-bo ja mam! i mogę sobie w nim DUBAĆ!

po czym następuje triumfalna demonstracja owego dubania.

-magda! nie możesz być taka długa w wannie, bo nie mieszczą mi się wszystkie roboty!

-magda...ty sprawdź lepiej, czy nie ma cię na dworze!

w jakiejś tam nie za dalekiej przyszłości będę musiała zacząć ich kąpać osobno. bo wstyd, bo dziewczynki na prawo, chłopcy na lewo (albo odwrotnie), bo za dłudzy, za szerocy, bo roboty się nie mieszczą, a wanna kurczy.
 bo jedno mydło, a drugie powidło.
byle nie zapomnieć i wyczuć moment.
chyba, że już go przegapiłam.

niedziela, 14 października 2012


Ostatnio kopiąc rowy w stertach zeszłorocznych skarbów na biurku eM, dokopałam sie między innymi do deklaracji, którą dawno dawno temu podyktował mi miki. no to jedziemy:

NIE CAŁUJ MNIE MAMO.
I NOŚ TO CAŁE NOCE I CAŁE DZIENIE.
NO I JESZCZE MUSISZ NOSIĆ
NA KONCERTY I NA BUDOWY.

MIKOŁAJ CIĘ BĘDZIE CAŁOWAŁ.


I chciałam przy okazji tej karteczki napisać długi tekst poparty obserwacjami nad urodzoną przeze mnie grupą niereprezentatywną. Chciałam, ale jestem chora, chora w pozycji wertykalnej, po całodziennym mamowaniu grupy nierep. i moich uprzejmych reakcjach na nie, i niniejszym oddalam się, poużalać nad sobą w inny kąt.

czwartek, 11 października 2012

od kuchni

- zrobiłam wam kolację, wybór co prawda mały, ale jest - ja, wkraczając z tacą.
- wybór...chleb z dżemem, czy dżem z chlebem? - komentuje eM.


*
eM po szkole:
- aż do obiadu byłam straszliwie głodna.
- ?
- zjadłam tylko jeden serek.
- a co z resztą jedzenia?
- a z reszty zbudowałam orkiestrę!

I na poparcie swoich słów zrobiła jadalną orkiestrę raz jeszcze. I kazała nie ruszać. I kwitnie sobie orkiestra drugą dobę na stole.

*

Innym razem Babcia usiłuje zaszczepić w eM wiarę:
- ... i wtedy jezus zamienił wodę w wino...
- wybacz babciu, ale akurat w to to ja nie uwierzę.

poniedziałek, 8 października 2012

zły wilk

wróciłam.
rano.
-mamo! tęskniłam. wiesz mamo, zuzia u mnie wczoraj była i zostawiła boa i śniło mi się, że pojechałam na obóz, a ty mnie zapomniałaś spakować i MAMO, ALE TY MASZ WIELGACHNY NOCHAL! i inga kupiła mi szczoteczkę do zębów i skarpetki w tym śnie, a nie wiesz przypadkiem gdzie są moje spodnie? PACHNIESZ RYBAMI. mamo, a zrobisz mi kaszkę? i byłam na zuzi urodzinach, ale wcześniej u babci i....

czwartek, 4 października 2012

mam słabą dykcję

ci co mnie znają, wiedzą.
mamroczę pod nosem, łykam końcówki.
(albo to, albo drę się. opcji pośrednich brak).
i z tą dykcją chodzę cudze dzieci uczyć.
sztuki uczyć.
wczoraj uczyłam o egipcie.
dużo do nich mamroczę, ale okazało się, że to co nadaję to jedno, a to co oni odbierają to drugie...
-LEGIA, LEGIA WARSZAWA!!!-nagle śpiewać zaczyna cudze dziecko, zrywając się z krzesełka i przerywając mój monolog.
-dlaczego śpiewasz o Legii?-ja się pytam.
-bo pani właśnie powiedziała, że Thot to taki bóg z głową KIBICA!

czyżbym?
ciekawe, czego jeszcze się ode mnie dowiedzieli.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Thot

swoją drogą trudno im przekazać, że starożytność była w starożytności i że to szmat czasu temu nazad.
miki zafascynowany egiptem ogląda ze mną album, a tam scenka rodzajowa z pałacu: egipskie szychy i małpka.

-o, a małpka gra na telefonku! - rozszyfrowuje ilustrację mik.






środa, 3 października 2012

w drodze na rozmowę o pracę z zakatarzoną eM, którą mam zamiar porzucić u babci.
przedtem jednak tankujemy, jak również postanawiam trochę poafirmować za kółkiem, żeby zyskać na pewności siebie, a co za tym idzie na elokwencji za minut kilkadziesiąt:
-jestem ładna, jestem zdolna i inteligentna, jestem czysta i pachnąca, i zadbana oraz fajna, wygadana i dowcipna, pracowita i...
- jestem opiekunem zająca - odzywa się eM.
-że co?- się pytam niezupełnie inteligentnie, wytrącona z afirmacji.
-zrymowało się - rzecze eM.
-tak, a z czym niby?
-z pachnąca!

jestem opiekunem zająca, jestem opiekunem zająca, jestemopiekunemzająca...

poniedziałek, 1 października 2012

jedziemy do babci po eM. ja i miki:
-a możemy kiedyś pójść do babci?
-a będziesz grzecznie szedł? nie będziesz marudził, że zmęczyły ci się nogi i chcesz na ręce?
-będę grzecznie szedł. tylko w przeciwnym kierunku.

*

później:
-a co masz w buzi miki?
-gumę. madzi. ale nie pytałem, czy mogę! tak sobie CHAMPNĄŁEM.


*

-wiesz, idzie mi to jak krew z nosa..-zwierzam się eM kąpiącej, nie pamiętam już z czego.
-CO?!-wrzeszczy mój niedosłyszący akurat syn z pokoju - Pobierali ci krew z nosa?!?

właściwie, czemu nie. następnym razem im to zaproponuję:)

*

przed zaśnięciem. jak zwykle opracowujemy strategię pokonania wrogich robotów w wirtualu.
nie jest łatwo, bowiem na czwartym poziomie Oni mają czołgi, a my nie.

ja: to może pokonamy ich pająkami, tarczami i pięcioma fabrykami ulepszonych diabłów?
miki: a może pokonamy ich sprytem, rozumem, myśleniem i fajnością?

*
u mojej przyjaciółki i jej laptopa. 
ja: zbieramy się, noc jest!
eM: zaraz matka, mikołaj kupuje wuce standardowe. 
ja:?
eM: no wiesz, drewniane.