środa, 6 listopada 2013

tyka nie

córuś moja zapragnęła mieć swój własny pokój. na skutek tego ja utraciłam swoje prywatne, pierwsze od nastu lat terytorium i wyniosłam się z pracą i odpoczynkiem do living roomu. a córuś po dwóch tygodniach osobności przeniosła się ze spaniem na materac do mikiego.

no i takie głosy w ciemności:

- magda, nie tykaj mnie.
- nie tykam przecież.
- owszem, tykasz.
- nie tykam.

a zegar tyka i już prawie 23.00 wytykał.

- mama, dasz mi parówkę i serek cały biały? - pyta wtedy miki.
- nie ma jedzenia o tej porze - odpowiadam.
- szkoda, bo chciałem znowu pomalować szafę.

materac, na którym moje dzieci dryfują nad wyraz powoli w stronę snu wepchnięty jest za szafę, pomalowaną kiedyś przez mikiego za pomocą parówki i serka. serkiem rozprowadzonym parówką.
widać, a raczej słychać, że najwyższy czas na odświeżenie.

najwyższy czas, to według eM godzina dwunasta. albowiem obie wskazówki są wtedy najwyżej.
ale możliwe, że o tym już było.

dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz