czwartek, 20 grudnia 2012

what goes up must come down

odbieram jedno. odbieram jednodrugie.
dwie drugie zapakowane w samochodzie.
mikołaj:
-miałem dzisiaj wspaniały dzień.
no i fajnie, to mówię, że fajnie.

nagle:
-magda magda, a ty siebie nienawidzisz?
cisza.
miki postanawia dyplomatycznie spuścić z tonu.
-kto siebie nie lubi, ręka w górę!
eM podnosi.
-ja siebie czasem nie lubię - wypełniam posłusznie ankietę - ale zwykle lubię.


trochę później:
-miałem dzisiaj straszny dzień, najgorszy dzień w życiu.
-tak? mówiłeś, że było wspaniale.
-wspaniałe to było tylko rysowanie, poza tym strasznie, bo wszyscy mi dokuczali.
-a kto ci dokuczał?
-tomek.




wtorek, 18 grudnia 2012

mhm

- przyszłam po ciebie herodzie, dość twego królowania...przyszłam po ciebie haroldzie, dość twego pajacowania...idź już spać haroldzie...-uczę się roli, wypadając z roli.
- najważniejsza informacja jest taka, ze miał na nazwisko karotka - przerywa eM.
-kto, harold? - zdziwiam się
-nie. herod.

acha.
mhm.
czego to ja się. mam dziecko w głowę puknięte.
po kądzieli.
(raczej)

A Miki chce jeść o 22.30...
ja mu na to, nie + argumentacja, a on:
-tylko jedną, honorowa kanapkę, pliiis.

A czy mnie mogłaby rozstrzelać warta honorowa?
albo niehonorowa.
obiecuję nie poczuć różnicy.
dzisiaj.

no a dzisiaj jak eM odwoziłam, dostał mi się komplement za rolę, a raczej charakteryzację doń.
-wymiotłaś.
-czym?
-twarzą. i szyją.


niedziela, 9 grudnia 2012

ohyda

-Ten młotek pokazał mi COŚ OHYDNEGO! - wrzasnął z obrzydzeniem Mikołaj z pokoju.

przybiegam z kuchni.
patrzę.
komputer pokazał mu okno aktualizacji Acrobata.

niedziela, 2 grudnia 2012

wanna wyzwala

podaję eM ręcznik do wanny, do oturbanienia.
róg zanurza sie w wodzie.
-kapilarność! - biję na alarm.
-katerpilarność! - odbija eM.

chichoczę.

-mamo wyglądasz, o przepraszam, s ł u c h ą d a s z  jakbyś płakała!


sobota, 1 grudnia 2012

syn jaśnienieoświecony

Miki bardzo słabo przyswaja literki. Staję na rzęsach, produkuję absurdalne komiksy z bohaterskimi literkami wcielającymi się. było o Topielcu Tomku, trzech siostrach C, które żyły w morskiej toni i którym sie wydawało. Pierwszej, ze jest piranią, drugiej, że jest białą kiełbasą w żurku, beznadziejnie zakochanej w jajku na twardo, trzeciej, która myślała, ze jest przynętą na ryby. Albo o K strzelającym z P do kaczek przy wietrznej pogodzie (z F w roli flagi). I tak dalej i tak dalej i próżny trud (bo o żalu nie ma mowy, dobrze się bawimy przecież)

Miki w poszukiwaniu strony internetowej:
-napisałem już trzy literki M do góry nogami, co dalej?

- .

(C-kiełbasa w końcu znalazła swoje jajko, to daje nadzieję, prawda?)

piątek, 30 listopada 2012

empatycznie

-Nic ci nie jest, Pomelo?!? - wykrzykuje z przejęciem Mik na środku ulicy.
właśnie upadło mu pomelo.
-To jest mój nowy kolega. I zmartwiłem się o niego - tłumaczy.

a piątek to dzień zabawek

-Miki wstawaj, jest późno, no i do tego jest piątek!
-Wiem. Liczyłaś gwiazdki? Nie liczyłaś, miałem na ciebie oko!
-Miałeś?
-No tak, bo ja śpię z otwartymi oczami. Chcę do przedszkola diament i karabin!
-Nie wiem gdzie jest diament, weź może coś innego.
-Jest gdzieś u mnie. Albo u Madzi, a jak nie, to poszukaj w piwnicy i salonie. A może jest w kuchni?
-Jest za dziesięć...
Tu nastąpił płacz, przytulanie i wzięcie w garść:
-No to biorę miecz laserowy, karabin i magnozetki.
-Ok, i szalik trzeba nałożyć.
-Nie-na-widze sza-li-ka nie-na-widze sza-li-ka! 
-To chustkę w trupy - proponuję, przynosząc rzeczoną.
-Ale ona leżała na klatce świniaka.
-No i?
-Jest teraz pierzakowa...

czwartek, 29 listopada 2012

TICZER! nie mam książki i ćwiczeń.

taką karteczkę napisała eM (pisownia oryginalna ofkors) do szkolnej nauczycielki angielskiego.
-mamo, z nią sie nie da rozmawiać, bo ona nie słucha, więc do niej napisałam - umotywowała.

i strzeliłam pogadankę, nawet długą, a owszem, ale potem idąc ulicą sama cudze dzieci uczyć przypomniałam sobie i do szkoły już dochichotałam dziko.

poniedziałek, 26 listopada 2012

co to znaczy "nie mam książek"?!?

osoby dramatu wiki-eM i ja.

-jutro mam angielski- oznajmia eM z wieczora
-odrobiłaś? - pytam po matczynemu.
-nie mam książek - odpowiada ona.
I:


wkleiłam wideo, ale sie nie wyświetla...mi przynajmniej
http://www.youtube.com/watch?v=dBTVT6kGvJg&feature=plcp

sobota, 24 listopada 2012

kiedy dorosnę, chcę być jak moja córka

najpierw ustalmy.
moja córka wcale nie jest moja.
moja córka jest swoja.
i rośnie.
dorasta. i wyrasta.
właśnie dorosła do swoich pierwszych dorosłych butów.
z obuwniczego dla PAŃ, rozmiar 36.
ważny dla mnie moment jakoś nie zrobił na niej wrażenia.

swoja córka postanowiła nie iść do komunii.
(ja wzięłam dwa śluby, żeby zrobić dobrze dwóm matkom. i jednej źle)

oraz córka na moje pojękiwania: nie dam rady z tą fuchą, potrzebuję na to 3 razy tyle czasu, zrezygnuję.
powiedziała: spróbuj, może ci się uda, nie rezygnuj.
spróbowałam
udało się

kiedy dorosnę...
?

tymczasem terror małych stópek i ciepłych rączyn trwa 24 h/d

hb


























(dobrze. gwoli. na codzień ja jestem od: możesz, dasz radę, spróbuj. żeby nie było.ale jednak)

czwartek, 22 listopada 2012

budyń z cukrem, cukrem i cukrem

a bywa tak:
- kocham mamusię, kto kocha mamusię ten rzuca ubranka na jej kurtkę! ja rzucam!- ogłasza Mik po powrocie do domu.
- to, że rzuca nic nie znaczy. ja kocham i wieszam - ripostuje eM.

potem eM nakłada Mikowi lody i mówi cukrem:
- proszę bardzo mikołaj, to dla ciebie, weź sobie łyżeczkę z szuflady i szamaj.

domek na prerii.

i konkurs najfajniejszości dzisiaj wygrałam, dwa złote medale, a w rubryczce uwagi (co należy w sobie zmienić) eM wpisała mi: JUŻ NIC.

jestem dzisiaj perfekcyjną matką dwojgu, miód malina, lukier cukier, gwiazdka w oku, obla di obla da, dyg, cyk  i wynoszę się na ciemną stronę)

ci-sza

eM czyta papier-nożyce-kamień.
- nie rozumiem tutaj. co to znaczy rzeczowo? jest chyba takie miasto Rzeczowo...

a wy znacie kogoś z Rzeczowa?

i wykonując czynności błahe i syzyfowe zapytuję:
-Em, nie wiesz przypadkiem, po co jest na świecie tyle nudnych czynności?
-jak to po co! żeby ich nie robić!

A co na to Miki?
-za głośno mi. właśnie podgłośniły mi się uszy. więc cicho sza!

czwartek, 8 listopada 2012

mały budda

stałe punkty programu zawsze generują najwięcej sytuacji trudnych. Niestałe jakoś nam wychodzą same, wręcz pączkują. tymczasem eM, dojechawszy do jednego ze stałych:

-ja się dzisiaj nie kąpię!
-a dlaczego niby? wczoraj się nie kąpałaś.
-nie kąpię się, bo... jestem buddą! budda się nie mył.
-jako siddhartha to i być może, ale potem to się chyba jednak mył... - daję sie wciągnąć w dyskusję bez sensu z nowym wcieleniem buddy, którego niespodziewanie mam w zasiegu ręki na podłodze w naszej  łazience. ręki i wzroku owszem, ale woli chyba niespecjalnie.
-nie mył - eM
-i żywił wyłącznie ptasimi odchodami - dorzuca Miki z wysokości ceramicznego tronu.
-Ommmmm - to znowu eM.
i lotos.

1  2  3...
nie będę krzyczeć, grozić, ani mamić.
4  5...
jestem kwiatem lotosu na tafli et cetera.
6  7 8...
skąd wezmę ptasie odchody na śniadanie dla eM, przepraszam: Be , a nawet jeśli skądś, to czy spotkamy się przypadkiem z powszechnym zrozumieniem?
9  10...
Ommmmm

dobra. wypalę z grubej rury, a co tam:
- posłuchaj. układ jest taki. założyłam sobie, że najważniejsze między nami są rozmowy. nie mam zamiaru cię zmuszać, karać, robić awantur. ja słucham tego co do mnie mówisz, traktuję cię poważnie. ty mnie też posłuchaj. nie kąpałaś się wczoraj, powinnaś wykąpać się dzisiaj. ok?
-ok...

uf
budda wszedł do wanny.
-...no i ta ośmiornica była olbrzymia, była wielkości słonia.- mówię ja.
-eee...to mała.
-no to była jak dwa słonie.
-chyba jak dwa słonie kwadratowe, jeżeli mówimy o wielkościach...

no tak. (to była eM)

a zaraz potem miki wyprodukował niezwykle okrągłe zdanie, mianowicie: mamo, muszę cie uprzedzić, że nie czuję się śpiący. Ale najwyraźniej jechał już na oparach, bo tylko postawił kropkę i już go nie było.

a ja byłam.

wtorek, 6 listopada 2012

szczegóły anatomiczne

gramy w kalambury
-cegoria*...cegoria...prądowa! - zarządza miki i zaczyna kreślić paluszkami tajemnicze esy-floresy.
-kabel! - zgaduje eM
-nie.
-przewód? - ponowny strzał.
-nie - miki dalej macha paluszkami
-przewód pokarmowy ? - nie daje za wygraną eM




potem.
upchnęłam do jednego łóżka, w celu zapodania bajki o wspólnym ich ramię w ramię ratowaniu wszechświata.
-auuuu...kopnąłeś mnie w pęcherz! - zawodzi eM
-moczowy? - zapytuje rzeczowo mik.




*kategoria, która w ustach mika w połowie gry uległa tajemniczej mutacji.

sobota, 3 listopada 2012

-magda, magda! a ten bez ogona to samiec?
-nie to samica. samiec ma długi, kolorowy ogon.
-a po co?
-żeby imponować samicy.



czwartek, 18 października 2012

rzecz o dwóch szklankach do połowy...

-kocham soboty i niedziele,
 kocham soboty i niedziele!
wyśpiewuje Mik.
I dalej:
-I nawet w piątek mam niedzielę!

Na co eM lekko znużonym głosem:
-w takim razie w sobotę masz poniedziałek, bez sensu...

poniedziałek, 15 października 2012

kakałko

- nie mam nóg i poproszę o słomkę! - wyrzucił jednym tchem mik, sprytnie wyprzedzając moje ewentualne pytanie.

no to dostał.
przed kąpielą.
miki rozebrany, nakręcony, podskakuje i macha rękami.
-mama, mama! czy ja jestem na pewno CAŁY goły?

tak, jest cały goły, potwierdzam, włazi do wanny.

-magda, magda! a masz pępek?!
parskamy z eM.
-bo ja mam! i mogę sobie w nim DUBAĆ!

po czym następuje triumfalna demonstracja owego dubania.

-magda! nie możesz być taka długa w wannie, bo nie mieszczą mi się wszystkie roboty!

-magda...ty sprawdź lepiej, czy nie ma cię na dworze!

w jakiejś tam nie za dalekiej przyszłości będę musiała zacząć ich kąpać osobno. bo wstyd, bo dziewczynki na prawo, chłopcy na lewo (albo odwrotnie), bo za dłudzy, za szerocy, bo roboty się nie mieszczą, a wanna kurczy.
 bo jedno mydło, a drugie powidło.
byle nie zapomnieć i wyczuć moment.
chyba, że już go przegapiłam.

niedziela, 14 października 2012


Ostatnio kopiąc rowy w stertach zeszłorocznych skarbów na biurku eM, dokopałam sie między innymi do deklaracji, którą dawno dawno temu podyktował mi miki. no to jedziemy:

NIE CAŁUJ MNIE MAMO.
I NOŚ TO CAŁE NOCE I CAŁE DZIENIE.
NO I JESZCZE MUSISZ NOSIĆ
NA KONCERTY I NA BUDOWY.

MIKOŁAJ CIĘ BĘDZIE CAŁOWAŁ.


I chciałam przy okazji tej karteczki napisać długi tekst poparty obserwacjami nad urodzoną przeze mnie grupą niereprezentatywną. Chciałam, ale jestem chora, chora w pozycji wertykalnej, po całodziennym mamowaniu grupy nierep. i moich uprzejmych reakcjach na nie, i niniejszym oddalam się, poużalać nad sobą w inny kąt.

czwartek, 11 października 2012

od kuchni

- zrobiłam wam kolację, wybór co prawda mały, ale jest - ja, wkraczając z tacą.
- wybór...chleb z dżemem, czy dżem z chlebem? - komentuje eM.


*
eM po szkole:
- aż do obiadu byłam straszliwie głodna.
- ?
- zjadłam tylko jeden serek.
- a co z resztą jedzenia?
- a z reszty zbudowałam orkiestrę!

I na poparcie swoich słów zrobiła jadalną orkiestrę raz jeszcze. I kazała nie ruszać. I kwitnie sobie orkiestra drugą dobę na stole.

*

Innym razem Babcia usiłuje zaszczepić w eM wiarę:
- ... i wtedy jezus zamienił wodę w wino...
- wybacz babciu, ale akurat w to to ja nie uwierzę.

poniedziałek, 8 października 2012

zły wilk

wróciłam.
rano.
-mamo! tęskniłam. wiesz mamo, zuzia u mnie wczoraj była i zostawiła boa i śniło mi się, że pojechałam na obóz, a ty mnie zapomniałaś spakować i MAMO, ALE TY MASZ WIELGACHNY NOCHAL! i inga kupiła mi szczoteczkę do zębów i skarpetki w tym śnie, a nie wiesz przypadkiem gdzie są moje spodnie? PACHNIESZ RYBAMI. mamo, a zrobisz mi kaszkę? i byłam na zuzi urodzinach, ale wcześniej u babci i....

czwartek, 4 października 2012

mam słabą dykcję

ci co mnie znają, wiedzą.
mamroczę pod nosem, łykam końcówki.
(albo to, albo drę się. opcji pośrednich brak).
i z tą dykcją chodzę cudze dzieci uczyć.
sztuki uczyć.
wczoraj uczyłam o egipcie.
dużo do nich mamroczę, ale okazało się, że to co nadaję to jedno, a to co oni odbierają to drugie...
-LEGIA, LEGIA WARSZAWA!!!-nagle śpiewać zaczyna cudze dziecko, zrywając się z krzesełka i przerywając mój monolog.
-dlaczego śpiewasz o Legii?-ja się pytam.
-bo pani właśnie powiedziała, że Thot to taki bóg z głową KIBICA!

czyżbym?
ciekawe, czego jeszcze się ode mnie dowiedzieli.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Thot

swoją drogą trudno im przekazać, że starożytność była w starożytności i że to szmat czasu temu nazad.
miki zafascynowany egiptem ogląda ze mną album, a tam scenka rodzajowa z pałacu: egipskie szychy i małpka.

-o, a małpka gra na telefonku! - rozszyfrowuje ilustrację mik.






środa, 3 października 2012

w drodze na rozmowę o pracę z zakatarzoną eM, którą mam zamiar porzucić u babci.
przedtem jednak tankujemy, jak również postanawiam trochę poafirmować za kółkiem, żeby zyskać na pewności siebie, a co za tym idzie na elokwencji za minut kilkadziesiąt:
-jestem ładna, jestem zdolna i inteligentna, jestem czysta i pachnąca, i zadbana oraz fajna, wygadana i dowcipna, pracowita i...
- jestem opiekunem zająca - odzywa się eM.
-że co?- się pytam niezupełnie inteligentnie, wytrącona z afirmacji.
-zrymowało się - rzecze eM.
-tak, a z czym niby?
-z pachnąca!

jestem opiekunem zająca, jestem opiekunem zająca, jestemopiekunemzająca...

poniedziałek, 1 października 2012

jedziemy do babci po eM. ja i miki:
-a możemy kiedyś pójść do babci?
-a będziesz grzecznie szedł? nie będziesz marudził, że zmęczyły ci się nogi i chcesz na ręce?
-będę grzecznie szedł. tylko w przeciwnym kierunku.

*

później:
-a co masz w buzi miki?
-gumę. madzi. ale nie pytałem, czy mogę! tak sobie CHAMPNĄŁEM.


*

-wiesz, idzie mi to jak krew z nosa..-zwierzam się eM kąpiącej, nie pamiętam już z czego.
-CO?!-wrzeszczy mój niedosłyszący akurat syn z pokoju - Pobierali ci krew z nosa?!?

właściwie, czemu nie. następnym razem im to zaproponuję:)

*

przed zaśnięciem. jak zwykle opracowujemy strategię pokonania wrogich robotów w wirtualu.
nie jest łatwo, bowiem na czwartym poziomie Oni mają czołgi, a my nie.

ja: to może pokonamy ich pająkami, tarczami i pięcioma fabrykami ulepszonych diabłów?
miki: a może pokonamy ich sprytem, rozumem, myśleniem i fajnością?

*
u mojej przyjaciółki i jej laptopa. 
ja: zbieramy się, noc jest!
eM: zaraz matka, mikołaj kupuje wuce standardowe. 
ja:?
eM: no wiesz, drewniane.




niedziela, 30 września 2012

post bez tytułu

mój tata do eM, wchodzącej mu na głowę:
-czy na etyce nie mieliście przypadkiem lekcji o szacunku dla starszych?
na co eM:
-nie, mieliśmy tylko lekcję o szacunku dla innych.

i dalej wchodzi mu na głowę.

*

miki wpadł w czarną rozpacz. 
wyje, oczy zamienił na zraszacze, drze szaty, rwie włosy.
jedziemy samochodem
ciemno
miki wyje, zanosi się, jest najnieszczęliwszym człowiekiem na świecie.
jedziemy.
miki wyje
jedziemy
wyje.
nagle cisza.
-o, jaka spokojna noc...-zauważa miki.


czwartek, 27 września 2012

S

eM: 
zawsze chciałam być twórcą.
chociaż oczywiście korzystniej byłoby być stwórcą.




















powyżej: jajklop 2 i 3D

środa, 26 września 2012

długa kąpiel w krótkiej wannie

kokoszą się w wystarczająco gościnnej, ale zdecydowanie za ciasnej na nich dwoje wannie.
odgłosy jak z filmu karate i grozy jednocześnie. kran w plecy, łokieć w bok, pięta w...

-mamaaaa, ręczniiiiik! - wrzeszczy eM - Mikołaj umył mi oczy mydłem!!!

potem jedzą.
eM kluski z kluskami.
Miki z serem.
Em ogląda coś o wężach.
Miki nawija (nie makaron).

-rozmawiasz z kluskami? - zapytuję
-nie...
-a to dobrze.
-rozmawiam z widelcem.

wtorek, 25 września 2012

a ptaki dzisiaj na wstecznym

jedziemy samochodem, Mik patrzy w niebo.
-o samolot! - zauważa. i za chwilę skonsternowany - leci do tyłu...
-nie przejmuj się Mikołaj - pociesza eM- to tylko ptak.

ciężko było ale
udało mi się wyciągnąć ich na wystawę. i obiecałam sobie, że na razie nie będę zaspokajała swoich potrzeb bardziej towarzyskich niż estetycznych i wyciągała ich na wernisaże. ulegają tam rozdeptaniu i zrażeniu. trudno się dziwić. i w efekcie trudno ich potem wyciągnąć. ale udało się. i wszyscy byli(śmy) zadowoleni. i nikt nikomu niczym niczego nie zasłaniał.
a z wernisażami chwilę się przyczaję.


poniedziałek, 24 września 2012

schyłek

spałam godzinę. mam piasek pod powiekami. nie mogę siebie dobudzić, a co dopiero ich...

-...o, widzę, że dzisiaj jest bardzo średnio...-ocenia Miki na podstawie pobieżnego rzutu oka za okno, wykonując jednocześnie szybki wślizg pod własne łóżko - nie chcę dzisiaj iść do przedszkola.
jak ja go rozumiem. chętnie sama poszłabym w jego ślady, gdyby istniał cień szansy, że się zmieszczę. ale wiem, ze nie dam rady. więc siadam NA łóżku i rozpoczynam żmudne negocjacje.
dzisiaj słaby ze mnie negocjator. polegam, więc kończę monolog słowami: jak nie wyjdziesz, odsunę łóżko i cię wyciągnę.
to tak zwany niefer.
ale działa.

tymczasem eM już wyszykowana.
-pospiesz się, bo się spóźnisz! -ponagla R.
-spieeesz się pooooowooooli -sprzedaje mądrości życiowe eM, spokojnie żując tościka.

Ommmm...


wolę wczoraj.
wczoraj robiliśmy w kasztanach.
poniżej kasztanowy zet warpechowski, który z braku lepszego zajęcia, zajął się ogniem.
autor - eM.








czwartek, 20 września 2012

rozpętali piekło. mają tak czasem z wieczora.
- natychmiast przestańcie szaleć, marsz umyć zęby i do łóżek!!! - drę się strasznie, bo już nie mogę.
- o, popatrz...
- co?!
- ptaszek leci!:)

środa, 19 września 2012

różne. kwadratowe i podłużne.



w ramach "wielkiego plastykowania" nagniatamy ostatnio fabryki robotów. lubię tą z oczętami!


-hej, to był krótki koncert, ale bardzo dobry moim zdaniem. A ty jak uważasz? - ja rozentuzjazmowana do eM po koncercie Kimbry.
-pozwolisz, że nie odpowiem, dobrze? - ona na to do mnie przez wielki kanion swojego dystansu.

tak, wiem.
oczywiście istnieje ryzyko, że zamiast zarazić dzieci pasją uda mi się je zrazić.

*

-mamo, powiedziałam Pani Palcy*, że Mikołaj bywa upalny**! - eM do mnie po szkole.

*Pani Palcy to wychowawczyni eM. Pani mówi palcy, zamiast palców, o czym już w zeszłym roku doniosło mi zadziwione dziecię. Ale jak ustaliłyśmy,  ma ona  po pięć palcy u każdej ręcy, więc wszystko w porządku i nie ma się czego czepiać. Tym niemniej, na użytek wyłącznie domowy została Panią Palcy.

**Mikołaj czasem bywa upalny, fakt. znaczy, tak się określa.

*

- o, zrypłem się! - informuje Mik spod tylnego siedzenia samochodu.
- spadłeś, albo sturlałeś się, a nie zrypłeś. ostatecznie zry-pa-łeś - poprawia eM.

taki nasz prywatny rynsztok. połączony z kompostownikiem. ale nawet w rynsztoku obowiązują jakieś zasady. 
prawda?

wtorek, 18 września 2012

poszerzenie pola walki

O, HI-HO-HO-PAM!
oświadczył Mik wskazując nosorożca w zoo.
nie synu, nosorożec.
hihohopam.

no proszę, nadal mam maleństwo pod skrzydłem.
i cieszy mnie to, chociaż b a r d z i e j przecież cieszy mnie i m a cieszyć, że dorasta.
poza tym nie chcę go "mieć".
"MAM dzieci" to taka fraza pułapka.
nie lubię, staram się omijać, ale ostatecznie wpadam w nią.
lingwistycznie (bo język polski taki ubogi) i mentalnie (bo...no tak).
więc nadal MAM maleństwo.
walka toczy się na wszystkich polach.
także semantycznych.


hi po - powtórz - mówi Em
hi po.
potam,  powtórz.
potam.
dobrze, a teraz: hipopotam.
hi hohopam.




sobota, 15 września 2012

I've been hipnotized

siedzimy z eM rano w kuchni, miksujemy mikstury na bal księżniczek, albo zlot czarownic.. cholera wie, w każdym razie wiadomo, że to dzisiaj.
reszta śpi.
Hi, hi...-chichocze eM przez samo ha, bijąc pianę- pamietasz, co Miki powiedział wczoraj wieczorem?
Ano pamiętam jeszcze.
Zapisuję.

Więc najpierw usłyszałyśmy mamrotanie z jego pokoju:
-nie ma, nie ma, no i tu też nie ma...została tylko jedna...tu też nie ma!
Otóż okazało się, że Miki dopadł kalendarz adwentowy i lustruje szufladki/pudełeczka w poszukiwaniu cudem ocalałych z poprzedniej, grudniowej lustracji czekoladek.
W końcu przyłazi do sypialni i mówi:
-rozbardaszyłem wszystko. a teraz uwaga mamo, patrz mi prosto w oczy.. nie odwracaj głowy, patrz: taaak...taaak...mam zamiar zostawić ten cały bajzel. no, to się kładę.
Acha...

i tak padłam ofiarą własnych sztuczek. bo kiedy Mik konfabuluje, proszę go, żeby patrzył mi prosto w oczy. no i patrzy- krzywo, strzelając oczami na boki, śmiejąc, ale idąc w zaparte. bardzo to lubię. Z eM tego nie próbuję, mam nadzieję, że częściej usłyszę od niej prawdę, niż nieprawdę.

i wiem...w ten sposób uczę go kłamać z miną pokerzysty. Wiem, bo jednak niestrzelanie oczami idzie mu coraz sprawniej.




czwartek, 13 września 2012

brazylijskie tasiemce


Mik u babci, bez reszty skupiony na zabawie. Babcia tymczasem konwersuje z synową in spe:
-...i wiesz, eM miała kiedyś taką nianię, która głównie oglądała z nią brazylijskie tasiemce...
-o! - wtrąca z nienacka Mik- tasiemce są bardzo niebezpieczne i mają główki z takimi haczykami.
mama nam pokazywała.

o tak, tasiemce są bardzo groźne, szczególnie te brazylijskie.

i tak, uczę ich o tasiemcach, owsikach, salmonelli, tsunami, grzybach atomowych, wszelkich plagach, zanieczyszczeniach, globalnych ociepleniach i lokalnych katastrofach.
bo ja proszę państwa jestem trochę "katastrofalna" jak wyznała mi moja była klientka, a obecna koleżanka na rauszu. (tylko zapomniała dodać, że trochę)
bo ja, jak każda matka zakrzywiam dzieci.
i jak każda, w swoją stronę.

środa, 12 września 2012

wróżka, wróżka i po wróżce

zostałam zdemaskowana. przyłapana na porannym, poniewczesnym grzebaniu pod poduszką w poszukiwaniu kolejnej czwórki jedną ręką i wpychaniu banknotu drugą.
-ha! a nie mówiłam. wiedziałam, że to ty, a nie tata!
-tak?
-tak, bo tata nigdy nie ma forsy, a ty owszem.
no proszę, ja to umiem robić dobry pr do złej gry.bo tak się składa, że zwykle jest wręcz odwrotnie.
-a no to fajnie, to mam zęba chociaż. włożę do cocacoli i zobaczymy, ząb podobno rozpuszcza się w coli... hej! skoro to ty jesteś wróżką, gdzie są te wszystkie zęby?!
-no...bo ten, normalnie to wróżka jest wróżką, tylko dzisiaj nie przyszła (zaspała/zapiła/cholera wie), to ją zastępuję. ona ma twoje zęby! - mówię i patrzę tak, żeby przypadkiem mi nie uwierzyła za bardzo. bo i po co.
ale nie ma obaw.
-ta, jasne!

wtorek, 11 września 2012

nigdy nie mów nigdy

a że ostatnio jestem bardziej czarna niż biała, tu też rozleję garnuszek z ciemnością (motyw garnuszka zaczerpnięty ze żwirka i muchomorka. ładny, prawda?)

tak sobie czasem myślę o rzeczach, których NIGDY nie powiem moim dzieciom.
no więc NIGDY nie powiem im:
musicie to zjeść!
nie wstaniecie od stołu, dopóki nie zjecie wszystkiego (całego kotleta, surówki, jeszcze-dziesięciu-gryzów),
albo też: jak nie zjecie wszystkiego, nie dostaniecie deseru (dokładki?:))
bajka o jasiu i małgosi to nie moja bajka.

i nie mówię.

wracają z placówek, gdzie dobrze widziane jest zjeść wszystko (co bardzo rozwija kreatywność. kto nie kitrał kotleta pod ziemniakami/w kompocie/inne, nie wrzucał koledze/pani kulek chleba do zupy, nie rozpłaszczał/ugniatał, zeby optyznie zmniejszyć?). wracają, a ja przestawiam je na domowe tory.

mogę już zostawić? możesz. serio? no pewnie.
nie lubię brokuła... wiem, nie jedz. nakładam ci wszystko, a ty wybierasz.
zjem samego kotleta. dobrze. jednak ziemniaczki też zjem. dobrze. o a teraz kalafiora. dobrze.

a tymczasem moja mama:
zjedz coś.
nie dzięki, jadłam.
tak, a kiedy?
y... rano?
a co?
no...
zjedz, musisz jeść.

wiem.
już wiem.
jednak ZAWSZE, w każdej umowie, nawet ze sobą musi być coś drobnym druczkiem.
nigdy nie powiem im: musicie to zjeść*

*dopóki będą miały prawdziwy apetyt
na życie.


sobota, 8 września 2012

w miarę się dogadujemy

bosa, potargana eM stoi rano na środku łazienki.
podchodzę.
-przyszyj się do mnie - mówię.
-już się przyszyjam - odpowiada, zarzucając mi ręce na szyję.

poniedziałek, 3 września 2012

jestem wróżką!

pod poduszką eM mleczna czwórka
a tu
zębowa wróżka stwierdza brak gotówki w portfelu
no to
idzie środkiem nocy do bankomatu

policzyłam
będę wróżką jeszcze 34 razy

sobota, 1 września 2012

trochę niesłuchałam...

-mamoooo!
miki woła z toalety
no to idę. wstaję z trawy, bo właśnie leżę i idę.
-...i była tu koza, co weszła nogami w kupę i siku i pobrudziła całą podłogę...
patrzę, podłoga czysta, ok... jak już tu jestem to się może umaluję na przykład, zostaję.
-...i wilk się bał, że ona mu całe futro umazała na niebiesko...tą niebieską kupą, obejrzał dokładnie, ale nie, na szczęście...
trochę słucham, a trochę nie słucham.
-...a potem przyszło stado leśniczych...
acha...ok.
-...i jeden leśniczy bawił się siurkiem wilka...
ŻE CO?!

dobrze dobrze, dajcie mi tu psychologa dziecięcego, niech sobie porozmawia z moim synem, niech się dowie i niech się wypowie.
i dajcie po jednym takim sajko każdemu, kto ma dzieci.
i wyjdzie z tego zapewne całkiem pokaźna pula dzieci do rozdania.
do oddania w dobre ręce.
niekoniecznie leśniczych:)
cieszę się niezmiernie, że pula  psychologów jest znacznie szczuplejsza, niż dzieci, które można by przemaglować...

-dobra. mama, skończyłem.


czwartek, 30 sierpnia 2012

moja córka jest nasza

bo moja córka na drzwiach pokoju napisała sobie:
NIE WCHODZIĆ! (ZŁY PIES)

a na pomarańczowym baloniku w pokoju:
Witam, w czym mogę pomóc?

wtorek, 28 sierpnia 2012

międzywioskowa

Rozmawiam z eM przez telefon.
Z Mikiem też rozmawiam.
Przez telefon ma taki sam głos jak eM.
Ale kompletnie go nie rozumiem, więc nie napiszę, co mówi.
Em rozumiem.
-opowiedz mi coś - proszę.
-dobra. dawno dawno temu, żyła sobie księżniczka. żyła sobie, a potem umarła.
-bardzo potem?
-nie, nie bardzo. od razu potem, tego samego dnia, co żyła. i poszła do piekła. a poszła do piekła, bo była straszna, codziennie żądała wielkiego tortu i wcale go nie zjadała. zresztą, wszystkie księżniczki idą do piekła.
-to straszne.
-nie, nie jest tak źle, to takie księżniczkowe piekło, nienajgorsze.




poniedziałek, 27 sierpnia 2012

-a prawda, że woda jest potrzebna człowiekowi? że organizm jej potrzebuje do życia?
sprytnie zagaduje Mik, wsadzając łepek przez szparę w drzwiach jakoś tak mocno po 23.

-owszem. chcesz się napić wody?

-chcę się napić, ale nie wody.

-powinniście już spać...wysupłuję z siebie oczywistość i przerywam renderowanie rury klimatyzacyjnej w Bardzo Ważnym Projekcie Kluczowego Klienta.

-przytulę was.

no i idę przytulać eM zalegającą w sypialni (-może dasz radę zasnąć sama?- no...nie chciałabym) i Mika w jego pokoju.
mama nie idź jeszcze!-teraz na 5 minut do eM i wracam-mama!-zaraz!-mamo zostań!- zaraz wrócę, obiecuję-dobrze...mamo! nie mogę zasnąć...-bo siedzisz i machasz pluszakiem, przestań machać, połóż się.-mamo teraz do mnie!- zaraz, już idę...- mamo!- cichutko...- mamooo! -idę...ma...mo...-ciiii...



















śpią.
jest północ.
wracam do rury. 
właściwie chuj z rurą.

będę im czytać, opowiadać, przytulać.
zasypiać z nimi w krasnoludkowych łóżeczkach w ubraniu i budzić się wczorajsza.
tak, jest to zdaje się rodzaj tego, co teraz określane jest macierzyństwem bliskości, a  kiedyś było,  z powodu nieistnienia owego eufemizmu, zwykłym pierdolcem.
nosiłam ich na biodrze, dopóki nie zaczęli boleśnie szorować kończynami po ziemi.
jestem dla nich.
i wierzę, że to ich nie zniewala.
że im bardziej się nasycą, tym pełniejsi pójdą, dokąd będą chcieli.

Em: wiesz, na obozie było super, zostałabym jeszcze chętnie kolejne dwa tygodnie, gdyby nie to, że skończyła mi się kasa!

i miło z ich strony, że wciąż tego potrzebują.
bo ja też.


sobota, 18 sierpnia 2012

szachy

ustawiamy szachy z mikiem.

mamo, podasz mi konia z a s a d n i c z o?
zasadniczo proszę.
dziękuję. i dwa kaktusy.

albowiem gdyż istnieje figura szachowa o nazwie kaktus.
tylko małokto o tym wie.

ooobiaaaad!

mamo, poproszę rybkę z pulpecikami.
a ja mogę frytki i kopytka?
a później lody!
ja też lody!

i to było o tym, że m&m to osobno dwie galaktyki, ale razem dwie planety w jednym układzie słonecznym. a ja lubię patrzeć. na nich osobno i razem. i miało być już dawno, tylko nie wiedziałam jak to napisać. na szczęście jednak zawsze można się uciec do (G)astronomicznych metafor.



piątek, 17 sierpnia 2012

samo rycie

a poza tym, że wiało, nad morzem głownie ryliśmy doły, grajdoły, okopy, rowy i tunele.
pierwszego dnia w amoku dokopywania się do wody zakopaliśmy sandał Mika. To znaczy: okazało się że,  jak już mieliśmy się ewakuować. Przekopaliśmy plażę z powrotem i nawet przeoraliśmy metodycznie, ale nic to nie dało.

-kupię ci nowe synu.
-kup mi trzy, to jeden bedzie na zapas.



















(tu eM orze w poszukiwaniu ww.)

Em, jak przystało na prawiedorosłą ośmiolatkę była dosyć zdystansowana.

-mamo, zacznij go ignorować proszę, bo chcę żeby przestał (widząc moją nazbyt wesołą reakcję na wygłupy Mika)

albo (kiedy Ignacy zgubił tatę):
-ostatnio go widziałem, jak ściągał mi piankę pod szkółką.
-to może nadal ściąga ci piankę pod szkółką, lepiej idź sprawdź.

oraz:

-ktoś mi kiedyś powiedział, że babcia M* powiedziała, że się stara i chce dobrze.
-no tak, chyba nawet ja.
-ale chcieć dobrze, a robić dobrze to jednak wielka różnica, prawda?

*występują: Babcia i babcia M (Babcia też w sumie jest M...ale to dwie zupełnie inne postacie)

czwartek, 16 sierpnia 2012

jest super!!!



















w tym roku postanowiliśmy korespondować papierowo.
zwykle mi się nie chce, ale widocznie im jestem starsza, tym bardziej cni mi się za czasami analogowymi.
poza tym uważamy, że lizanie znaczków jest fajne.
tak jakoś wyszło, że przechwyciłam korespondencję eM do Babci.
podaję treść, na wypadek gdyby komuś wydała się  nie dość wykaligrafowana:

Hej! jest super!!!
Nie mogę się doczekać moich urodzin!!!
Kiedy dojechaliśmy tam gdzie mieliśmy dojechać wiał straszny wiatr. Bez trudu rozłożyliśmy namiot mimo że wiał straszny wiatr jak już napisałam jest super!!! mimo że wieje straszny wiatr  Pa!!!

czwartek, 9 sierpnia 2012

highway to hel

Z m&m podróżuje sie cudownie. Minęły już czasy, kiedy Mik wył całą drogę jak opętany, a Em albo rzygała non stop, albo siedziała ze zwiotczałymi mięśniami twarzy, naćpana aviomarinem.
oraz czasy, kiedy trzeba im było podtykać diwidi pod nos, bo inaczej jęczeli.
teraz jest dobrze.
nadspodziewanie dobrze.


dialogi i nie tylko z tylnej kanapy Toalety (jak to wyczytał na samochodowym znaczku Ignac-kolega)

Miki ma poduszkę, która też ma na imię Ignacy (na cześć ukochanego kolegi)
Ja pokazuję coś eM przez okno.

Mik: mamo, a Ignacy też może zobaczyć?
Ja: może.
Mik: a co?

potem:
Em robi Mikiemu zdjęcie z fleszem
Mik: oślepnę za!...trzy..dwa...jeden...już!

Jedziemy, jest cisza, dzieci zapchane bułką z kruszonką.
nagle z tylnego siedzenia wrzask:
O boże!!!!
To Em.
Ja: co się stało?!
Em: nic...wyobraziłam sobie, jakie to by było straszne, gdyby ludzie byli z kruszonki.
kruszyliby się ciągle i zjadali nawzajem...

potem.
Mik całuje eM w nos.
-A teraz Madzia ty mnie pocałuj w takie miejsce, żeby było śmiesznie i urocznie. O dobrze. A teraz ja ciebie pocałuję cztery razy za nagrodę.

i tylko raz pobili sie pudełkiem po ptasim mleczku, bo było w nim nieparzyście.



wtorek, 7 sierpnia 2012

...


chciałbym mieć jedną mamę i dwóch tatów. jeden zarabiałby pieniądze, a drugi się ze mną bawił w wojnę i budował z klocków.

pańska skórka

byliśmy w restauracji.
na kolacji.

w pewnym momencie Mik do mnie:
-co ty robisz, jesz pański chleb?!
-Pański?
-tak, mój.

A Em zrobiła przedstawienie pt. "Zjeść własną żonę".
Za pomocą dłoni (mąż i żona) i pierścionka (robiącego za obrączkę).


-chodźcie do tamtego działu, kupię wam mleczka smakowe.
-a możesz kupić całopak?

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

OFF ovo

byliśmy na offie.
a tam:

Em wstając/wygrzebując się rano z namiotu:
-tak oto powstał człowiek!

a potem:

patrząc z rezygnacją na Mika i jego kumpla świrujących wokół żelbetowej rzeźby:
-otaczają mnie wariaci...

I:
-mamo mamo obiecałaś mi dzisiaj kupić koszulkę i znaczki, to co, idziemy teraz po koszulkę, czy po znaczki?
-hej, chwileczkę, wiesz...to jest festiwal, nie supermarket, przyjechaliśmy tu raczej słuchać muzyki, a nie...
-czyli najpierw po koszulkę, tak?


















-Madzia, masz język niebieski i kłapciasty jak potwór! (by Miki)

Potwory żywiły się głównie niebieskim glutem i krewetami, o higienę dbały w okolicznym stawie, koncerty spędzały na moim garbie (z powodu słabej widoczności) lub w dzikich pląsach (mamo, my tak koszmarnie tańczymy, że już w ogóle nie ma ludzi w pobliżu - Em do mię)
daliśmy radę.
tak myślę.

i nawet się podobało.
-było super, tylko muzyka nieładna (Mik zapytany o wrażenia przez festiwalowicza po koncercie Kim Gordon)




środa, 1 sierpnia 2012

palenie poważnie

w drodze ze spożywczego przechodzimy z eM obok scenki rodzajowej.
właśnie jeden chłopiec został przypadkowo ugodzony przez drugiego fajem w oko.
Aaaa! kurwa, jak to boli!
Ojej, przepraszam cię najmocniej.
Aaaa! kontunuuje lament chłopiec numer jeden, wijąc się na chodniku.

No, teraz już wiem, dlaczego jest napisane, że palenie poważnie szkodzi tobie i osobom w twoim otoczeniu. Osoba z otoczenia może dostać papierosem w oko!
konstatuje eM

no właśnie tak to działa.
poważnie!

rebus







mamo, a ci ludzie tam za nami w kolejce mówili, że ci przed nami się kochają, bo są polakami.
no... niestety nie. oni mówili, że ci przed nami się PCHAJĄ, bo są polakami.
a dlaczego tak powiedzieli?
ponieważ uważają, że polacy jako ogół mają taką brzydką cechę, że się wpychają przed innych. część polaków ma złe zdanie na temat swojego narodu.
to w takim razie oni byli strasznie głupi.
dlaczego?
bo przecież jak źle myślą i mówią o polakach, to źle myślą i mówią o sobie samych. prawda?


taki oto dialog machnęłyśmy sobie z eM po postaniu w fastfoodowym ogonie. przy autostradzie. po hepimila.

piątek, 27 lipca 2012

zostałam nieautorytetem





o popatrz,  tu kiedyś mieszkałam! wykrzykuję wskazując mijaną kamienicę.
a kiedy? pyta eM ze swojego fotelika.
a na studiach, z moim poprzednim chłopakiem.
poprzednim? a kim był?
pracował w policji w wydziale antynarkotykowym
czyli co robił?
walczył z ludźmi produkującymi i sprzedającymi narkotyki
acha. a ty lubiłaś narkotyki.
ę?
no, trochę to ja cię znam.

wysoki sądzie moja matka courtney l., narkomanka i alkoholiczka zabiła mojego ukochanego pieska, zamykając go przypadkiem w pudle kartonowym. na dwie doby. proszę odebrać jej prawa do opieki nade mną. a! dla pełnego obrazu dodam,  że oprócz wymienionych wcześniej używek, żywi się jeszcze tylko batonikami i psychotropami.


podpadam pod kategorię?

poniedziałek, 23 lipca 2012

mam pół dzieci

eM na obozie. Na nasze esemesowe zaczepki jak jej tam odpowiada: bardzo fajnie, ale już nie pisz:-)
I przy tym prezentuje imponujący zasób emotikonów.
Mam bardzo emotikonalne dziecko.
I bardzo osobne.
Tęsknię do jej osobności.

Mik jest i trajkocze:
Wies babcia, posadziłem miętę.
A co to mięta?
No, taki herbatnik, co pachnie miętowym smakiem.

Herbatnik, jako męska forma herbaty, bardzo mi się podoba.

I wpada w samozachwyt:
udało mi się, jestem geniusem!

i:
Jestem ślicny, prawda, ze jestem?
Jesteś najpiękniejszy.
Bo dzieci są piękne. A bobasy nie, bo mają zmarscone tyłki!

a także pyta:
(mnie, łuszczącą fotosyntezę)
A jak się połący tlen i węgiel i mięsko, to co powstanie?
Dwutlenek zwęglonego mięska.
Hihi. acha. a istnieje coś co zywi się zimnością?

brrr.
śpij, już prawie północ.

:*




mamo, ułatwiam czy utrudniam ci tym życie?
zapytał mik nurzając drąga w wodzie na dziobie kajaka.
pewnie że ułatwiasz, ty mi w ogóle ułatwasz życie.
mamo...to dobrze, że mnie urodziłaś. podoba mi się na tym świecie.


poniedziałek, 16 lipca 2012

do słownie

centrum rozwiązywania sporów:

mamo, ona sie nie dzieli!!!
no...nie dzielę się...
niedzieli się, bo jest niedziela!

*

oraz Mik kulinarnie:

mamo, uwielbiam pulpeciki
i kluski
kluski pysznie smakują z sosem.
szczególnie owocowym.

ja: taaak, a z jakich owoców?

morza!

*

i drobienie (we wannie):
mamusiu, cyste mam pośladecki?
tak.
acha, to podaj mi sitecko.

a ja sobie siedzę na kibelku* i piję kaweczkę.
a moje słowa wracają od nich jak bumerangi.
...
bumeranżki

*zamkniętym ofkors.






niedziela, 15 lipca 2012

notatki eM w moim telefonie

Moja matka jest zwarjowana
Pisze Magda
Moja matka to sylwia


Legia warszawa to nasza duma i sława!
Legia warszaawa to nasza duma i sława!


Mikolaj to moj brat i ruwnoczesnie potwor!!!

eM wyjechała na obóz, na DWA tygodnie. 

sobota, 23 czerwca 2012

techniczna strona zagadnienia

Często usypiam dzieci. razem. I ponieważ jest to czynne usypianie, w odróżnieniu od biernego wymaga ode mnie inicjatywy. Doszłam już do wprawy w tworzeniu bajek dla przedziału wiekowego 4-8 lat. Historyjki atrakcyjne zarówno dla czterolatka-czołgisty, jak i prawiedorosłej ośmiolatki mam w małym palcu i na pęczki. Trudno powiedzieć tylko, że ich tymi bajkami usypiam, bo raczej przy nich rechoczą, a pierwsza zasypiam ja. Nie ma też w nich morału i nie służą ich "ułożeniu".
Gorzej z czytaniem. Wybór odpowiedniej lektury bywa czasem trudny,  pozycje książkowe wydają sie być jednak celowane węziej. I tak albo ona się nudzi, albo on nienadąża. Wczoraj wróciliśmy do domu z torbą nowych skarbów bibliotecznych. Najpierw na warsztat poszła ilustrowana encyklopedia historii. Ok, jeżeli skupić się na podpisach pod obrazkami, okraszonymi własnym komentarzem w języku bardziej przystępnym niż napisany. Potem mała książeczka o śmierci. Dało radę. Na koniec mała książeczka o miłości. I stało się.
Na jednej ze stron taki obrazek (ten najdolniejszy):


Mikołaj: wielkie oczy i opad żuchwy na kołdrę, Magda, widząca reakcję brata- diabelski uśmieszek.
Miki: a na tym obrazku na dole to po prawej jest pan?
ano nie, synku.



w przypadku eM uświadamianie zajęło lata całe szło mniej wiecej tak:
najpierw
obalamy mit bociana, jesteś z brzucha

urosłaś od mikrookruszka do gotowego na świat człowieka

w nastepnym odcinku
że najpierw jest miłość i przytulanie.

a dalej
że jajeczko, plemniki i połączenie owych

za jakiś czas
gdzie i którędy (jajeczko i plemniki)
a potem dopiero
jak.
I tak, od ogółu do szczegółu (i od pytania do pytania), eM zapoznała się z tematem.

(w trakcje procesu odpowiadamy na pytania pomocnicze 
na przykład
a którędy rodzą się dzieci?
przez brzuch, albo przez cipkę
a ja którędy się urodziłam?
przez cipkę
acha)
a i przy okazji zahaczamy o terminologię. eM ma cipkę, ale Baśka na przykład ma pipę, a Julka brzoskwinkę. uważam, ze nie ma ładniejszego określenia na cipkę niź cipka właśnie, więc Magda takową ma. Miki ma siusiaka. Siusiak nie jest świetnym określeniem, jak sama nazwa wskazuje, ale dla czterolatka od biedy może być.

Wracając do obrazka. Do tej pory Mikołaj nie dociekał. Jego wiedza była więc na etapie: jesteś z brzucha.
Teraz pytanie padło. Więc teraz synu musisz wiedzieć, ze siusiak nie służy tylko do siusiania, albowiem gdyż...Zaczęłam tłumaczenie, najprościej jak umiałam, szczęka nie wracała na miejsce, po kolejnych dwóch próbach wytłumaczenia trochę inaczej, w tym z użyciem terminologii wojskowej (jako najbardziej do niego przemawiającej, ale nie do końca  tym przypadku trafionej być może), zmieniliśmy stronę.

Szczęka wróciła na miejsce.

piątek, 22 czerwca 2012

suchy

o trzeciej w nocy przeciągłe
maaamooooo piiiić
idę ze szklanką wody
wypija całą
nadal jestem suchy.....

zasypia.

środa, 20 czerwca 2012

trawnik





sprokurowliśmy tęczę.
i córkęboską.

ale najpierw zasialiśmy trawę z naszymi ulubionymi hindusami.
było sianie na pięć sitek.
to nie jest regularnie zasiana trawa, to jest trawa zasiana bardzo autorsko.
zobaczymy, co z niej wyrośnie.

na razie, niezależnie od aury ogólnej miewamy codzienne, przelotne opady deszczu.
i tańce w nim.

i na razie trawa u sąsiada jest zdecydowanie bardziej zielona.






wtorek, 19 czerwca 2012

czwartek, 14 czerwca 2012

laurka

jesteś nietypowa.
rzuciła eM znad przyrządzanej mikstury.

a to komplement, czy nie? pytam.

a to muszę się zastanowić.
...
po chwili
tak, to komplement.

no  to postanowiłam podrążyć.

a jakie są typowe mamy?

no...typowa mama, jak odbiera dziecko ze szkoły i słyszy: chodźmy na kręgle, odpowiada: nie! nie pójdziemy, nie mieliśmy tego w planach. A ty mówisz: okej, chodźmy!
no i typowa mama nie puszcza dziecka w niedzielę samego do sklepu, bo bywa raczej zatroskana. No i nie żartuje, przynajmniej nie często. I chodzi w garniturach. I nie wyrywa krawężników.

poczekaj, zapiszę to sobie, mówię.

a eM na to przestraszona
ale chyba nie po to, żeby się w taką typową mamę zmienić?



nie, nie po to:)

poniedziałek, 14 maja 2012

Moje sny się losują.

-Wiesz? Jest taka maszyna, która losuje mi wieczorem sen. Takie koło, które się kręci.
-Gdzie jest ta maszyna?
-W moim mózgu.
(Mik)

wtorek, 8 maja 2012

złomatka

pojechaliśmy na majówkę. z rowerami. w góry.

w drodze na
z dachu sfrunął nam jeden rower.

już na
eM sfrunęła z roweru, rozpłatując sobie kawałek siebie.

















(beatrycze! szpital na piaskowej górze!)

jestem miękka.
jestem kompletnie nieodporna na strach i cierpienie moich dzieci.

jestem zarazem złą matką, bo matka czwórki powiedziała, że tylko jedna część ciałą tylko jednego z jej czworga dzieci uległa kiedykolwiek uszkodzeniu.
a tu proszę.
eM z uszczerbkiem.
Miki onegdaj, gdy tylko wypuścił dwa pierwsze mleczaki, odgryzł sobie nimi język.
no, nie cały, ale na moich oczach.
nie mam więc żadnego nieuszkodzonego dziecka.

mało się boję.
o nich tak.

Ale będę się uczyła dawać im wolność i zaufanie. I przestrzeń.
i bedę się uczyła chować swoje lęki głeboko w kieszeń.
i będę je wypuszczała tylko wtedy, kiedy nie będą patrzyli.
i tylko po to, żeby zmiąć je w kulkę i wepchnąć jeszcze głębiej.

p.s. mój ojciec przez telefon: a mówiłem, żeby nie brać rowerów!


(na rowerze byłam szczęśliwa)



poniedziałek, 7 maja 2012

ekhem...
założyłam bloga Córce.
nie jest wcale używany, przejmuję go, przynajmniej do chwili, kiedy sobie o nim nie przypomni.
potem będę negocjować.
albo nie.

pisanie bloga, kiedy już się rysuje jednego bloga skutkuje zapewne dalszą redukcją życia pozablogowego.
trudno.

córka ma bloga.
i 7 lat.
i brata.

i dzisiaj o nim, na rozgrzewkę.

jedziemy na rowerze, on śpiewa, ja śpiewam.
nagle szloch.
mamo, przerwałaś mi!
przepraszam, o czym śpiewałeś?
o ładnościach!

parę kilometrów dalej.
ja: zmęczyłam się, już nie mogę pedałować.
on śpiewa: boże, jak nieprzyjemnie
                    i jak to niefajnie...

i była też awanturka z dobrym kolegą, który wyrzucił w krzaki patyk małej dziewczynki.
syn do kolegi, którego uwielbia: zachowałeś się jak koń, nie, gorzej, zachowałeś się jak kupa konia!
?
tak ohydnie, że aż śmierdzi!

syn ma lat 4.
bedzie o nim
i o niej
i trochę o nas.
i raczej coś więcej, niż humor w krótkich spodenkach.
chociaż kto wie...