piątek, 30 listopada 2012

empatycznie

-Nic ci nie jest, Pomelo?!? - wykrzykuje z przejęciem Mik na środku ulicy.
właśnie upadło mu pomelo.
-To jest mój nowy kolega. I zmartwiłem się o niego - tłumaczy.

a piątek to dzień zabawek

-Miki wstawaj, jest późno, no i do tego jest piątek!
-Wiem. Liczyłaś gwiazdki? Nie liczyłaś, miałem na ciebie oko!
-Miałeś?
-No tak, bo ja śpię z otwartymi oczami. Chcę do przedszkola diament i karabin!
-Nie wiem gdzie jest diament, weź może coś innego.
-Jest gdzieś u mnie. Albo u Madzi, a jak nie, to poszukaj w piwnicy i salonie. A może jest w kuchni?
-Jest za dziesięć...
Tu nastąpił płacz, przytulanie i wzięcie w garść:
-No to biorę miecz laserowy, karabin i magnozetki.
-Ok, i szalik trzeba nałożyć.
-Nie-na-widze sza-li-ka nie-na-widze sza-li-ka! 
-To chustkę w trupy - proponuję, przynosząc rzeczoną.
-Ale ona leżała na klatce świniaka.
-No i?
-Jest teraz pierzakowa...

czwartek, 29 listopada 2012

TICZER! nie mam książki i ćwiczeń.

taką karteczkę napisała eM (pisownia oryginalna ofkors) do szkolnej nauczycielki angielskiego.
-mamo, z nią sie nie da rozmawiać, bo ona nie słucha, więc do niej napisałam - umotywowała.

i strzeliłam pogadankę, nawet długą, a owszem, ale potem idąc ulicą sama cudze dzieci uczyć przypomniałam sobie i do szkoły już dochichotałam dziko.

poniedziałek, 26 listopada 2012

co to znaczy "nie mam książek"?!?

osoby dramatu wiki-eM i ja.

-jutro mam angielski- oznajmia eM z wieczora
-odrobiłaś? - pytam po matczynemu.
-nie mam książek - odpowiada ona.
I:


wkleiłam wideo, ale sie nie wyświetla...mi przynajmniej
http://www.youtube.com/watch?v=dBTVT6kGvJg&feature=plcp

sobota, 24 listopada 2012

kiedy dorosnę, chcę być jak moja córka

najpierw ustalmy.
moja córka wcale nie jest moja.
moja córka jest swoja.
i rośnie.
dorasta. i wyrasta.
właśnie dorosła do swoich pierwszych dorosłych butów.
z obuwniczego dla PAŃ, rozmiar 36.
ważny dla mnie moment jakoś nie zrobił na niej wrażenia.

swoja córka postanowiła nie iść do komunii.
(ja wzięłam dwa śluby, żeby zrobić dobrze dwóm matkom. i jednej źle)

oraz córka na moje pojękiwania: nie dam rady z tą fuchą, potrzebuję na to 3 razy tyle czasu, zrezygnuję.
powiedziała: spróbuj, może ci się uda, nie rezygnuj.
spróbowałam
udało się

kiedy dorosnę...
?

tymczasem terror małych stópek i ciepłych rączyn trwa 24 h/d

hb


























(dobrze. gwoli. na codzień ja jestem od: możesz, dasz radę, spróbuj. żeby nie było.ale jednak)

czwartek, 22 listopada 2012

budyń z cukrem, cukrem i cukrem

a bywa tak:
- kocham mamusię, kto kocha mamusię ten rzuca ubranka na jej kurtkę! ja rzucam!- ogłasza Mik po powrocie do domu.
- to, że rzuca nic nie znaczy. ja kocham i wieszam - ripostuje eM.

potem eM nakłada Mikowi lody i mówi cukrem:
- proszę bardzo mikołaj, to dla ciebie, weź sobie łyżeczkę z szuflady i szamaj.

domek na prerii.

i konkurs najfajniejszości dzisiaj wygrałam, dwa złote medale, a w rubryczce uwagi (co należy w sobie zmienić) eM wpisała mi: JUŻ NIC.

jestem dzisiaj perfekcyjną matką dwojgu, miód malina, lukier cukier, gwiazdka w oku, obla di obla da, dyg, cyk  i wynoszę się na ciemną stronę)

ci-sza

eM czyta papier-nożyce-kamień.
- nie rozumiem tutaj. co to znaczy rzeczowo? jest chyba takie miasto Rzeczowo...

a wy znacie kogoś z Rzeczowa?

i wykonując czynności błahe i syzyfowe zapytuję:
-Em, nie wiesz przypadkiem, po co jest na świecie tyle nudnych czynności?
-jak to po co! żeby ich nie robić!

A co na to Miki?
-za głośno mi. właśnie podgłośniły mi się uszy. więc cicho sza!

czwartek, 8 listopada 2012

mały budda

stałe punkty programu zawsze generują najwięcej sytuacji trudnych. Niestałe jakoś nam wychodzą same, wręcz pączkują. tymczasem eM, dojechawszy do jednego ze stałych:

-ja się dzisiaj nie kąpię!
-a dlaczego niby? wczoraj się nie kąpałaś.
-nie kąpię się, bo... jestem buddą! budda się nie mył.
-jako siddhartha to i być może, ale potem to się chyba jednak mył... - daję sie wciągnąć w dyskusję bez sensu z nowym wcieleniem buddy, którego niespodziewanie mam w zasiegu ręki na podłodze w naszej  łazience. ręki i wzroku owszem, ale woli chyba niespecjalnie.
-nie mył - eM
-i żywił wyłącznie ptasimi odchodami - dorzuca Miki z wysokości ceramicznego tronu.
-Ommmmm - to znowu eM.
i lotos.

1  2  3...
nie będę krzyczeć, grozić, ani mamić.
4  5...
jestem kwiatem lotosu na tafli et cetera.
6  7 8...
skąd wezmę ptasie odchody na śniadanie dla eM, przepraszam: Be , a nawet jeśli skądś, to czy spotkamy się przypadkiem z powszechnym zrozumieniem?
9  10...
Ommmmm

dobra. wypalę z grubej rury, a co tam:
- posłuchaj. układ jest taki. założyłam sobie, że najważniejsze między nami są rozmowy. nie mam zamiaru cię zmuszać, karać, robić awantur. ja słucham tego co do mnie mówisz, traktuję cię poważnie. ty mnie też posłuchaj. nie kąpałaś się wczoraj, powinnaś wykąpać się dzisiaj. ok?
-ok...

uf
budda wszedł do wanny.
-...no i ta ośmiornica była olbrzymia, była wielkości słonia.- mówię ja.
-eee...to mała.
-no to była jak dwa słonie.
-chyba jak dwa słonie kwadratowe, jeżeli mówimy o wielkościach...

no tak. (to była eM)

a zaraz potem miki wyprodukował niezwykle okrągłe zdanie, mianowicie: mamo, muszę cie uprzedzić, że nie czuję się śpiący. Ale najwyraźniej jechał już na oparach, bo tylko postawił kropkę i już go nie było.

a ja byłam.

wtorek, 6 listopada 2012

szczegóły anatomiczne

gramy w kalambury
-cegoria*...cegoria...prądowa! - zarządza miki i zaczyna kreślić paluszkami tajemnicze esy-floresy.
-kabel! - zgaduje eM
-nie.
-przewód? - ponowny strzał.
-nie - miki dalej macha paluszkami
-przewód pokarmowy ? - nie daje za wygraną eM




potem.
upchnęłam do jednego łóżka, w celu zapodania bajki o wspólnym ich ramię w ramię ratowaniu wszechświata.
-auuuu...kopnąłeś mnie w pęcherz! - zawodzi eM
-moczowy? - zapytuje rzeczowo mik.




*kategoria, która w ustach mika w połowie gry uległa tajemniczej mutacji.

sobota, 3 listopada 2012

-magda, magda! a ten bez ogona to samiec?
-nie to samica. samiec ma długi, kolorowy ogon.
-a po co?
-żeby imponować samicy.