poniedziałek, 28 stycznia 2013

Kupujemy śniegowce w tym samym sklepie, w którym kiedyś nieśniegowce. Madzia zdejmuje nie- i zaczyna przymierzanie.
Po.
Okazuje się, że nigdzie nie ma traperów.
To znaczy są, na półce z tysiącem par takich samych, ustawione grzecznie przez czujnego pracownika roku.
Długo szukam właściwych, to znaczy noszących jakiekolwiek ślady noszenia.
Mam!
Podaję Em.
-To nie moje...-zawodzi smętnie.
-Skąd wiesz?
-Bo...moje miały rozmiażdżone ptasie mleczko na podeszwie, a te nie mają...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz