poniedziałek, 24 września 2012

schyłek

spałam godzinę. mam piasek pod powiekami. nie mogę siebie dobudzić, a co dopiero ich...

-...o, widzę, że dzisiaj jest bardzo średnio...-ocenia Miki na podstawie pobieżnego rzutu oka za okno, wykonując jednocześnie szybki wślizg pod własne łóżko - nie chcę dzisiaj iść do przedszkola.
jak ja go rozumiem. chętnie sama poszłabym w jego ślady, gdyby istniał cień szansy, że się zmieszczę. ale wiem, ze nie dam rady. więc siadam NA łóżku i rozpoczynam żmudne negocjacje.
dzisiaj słaby ze mnie negocjator. polegam, więc kończę monolog słowami: jak nie wyjdziesz, odsunę łóżko i cię wyciągnę.
to tak zwany niefer.
ale działa.

tymczasem eM już wyszykowana.
-pospiesz się, bo się spóźnisz! -ponagla R.
-spieeesz się pooooowooooli -sprzedaje mądrości życiowe eM, spokojnie żując tościka.

Ommmm...


wolę wczoraj.
wczoraj robiliśmy w kasztanach.
poniżej kasztanowy zet warpechowski, który z braku lepszego zajęcia, zajął się ogniem.
autor - eM.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz