środa, 12 września 2012

wróżka, wróżka i po wróżce

zostałam zdemaskowana. przyłapana na porannym, poniewczesnym grzebaniu pod poduszką w poszukiwaniu kolejnej czwórki jedną ręką i wpychaniu banknotu drugą.
-ha! a nie mówiłam. wiedziałam, że to ty, a nie tata!
-tak?
-tak, bo tata nigdy nie ma forsy, a ty owszem.
no proszę, ja to umiem robić dobry pr do złej gry.bo tak się składa, że zwykle jest wręcz odwrotnie.
-a no to fajnie, to mam zęba chociaż. włożę do cocacoli i zobaczymy, ząb podobno rozpuszcza się w coli... hej! skoro to ty jesteś wróżką, gdzie są te wszystkie zęby?!
-no...bo ten, normalnie to wróżka jest wróżką, tylko dzisiaj nie przyszła (zaspała/zapiła/cholera wie), to ją zastępuję. ona ma twoje zęby! - mówię i patrzę tak, żeby przypadkiem mi nie uwierzyła za bardzo. bo i po co.
ale nie ma obaw.
-ta, jasne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz